środa, 28 września 2011

Wolni od reklamy

Każdy aspekt naszego życia jest obecnie przepełniony reklamą. Jest ona tak wszechobecna, że zaakceptowaliśmy ją jako smutną rzeczywistość. Jednakże reklama nie tylko nie pomaga, ale może mieć też wpływ na nasze umysły.

Reklama jest wysoce skuteczna - być może nie zdajemy sobie z tego sprawy, ale działa ona na naszą podświadomość tak, że chcemy kupować. Powoduje ona powstawanie pragnień w naszych umysłach i narzuca nam taki sposób myślenia, że jakiekolwiek są nasze problemy, to kupowanie jest rozwiązaniem. Powoduje ona nastawienie, że kupowanie jest normą i nie ma żadnego innego wyboru.

A reklama jest wszędzie. Oglądasz TV, a reklama krzyczy na ciebie przez cały boży dzień. Czytasz gazetę albo czasopismo, wchodzisz na stronę internetową, i jest ona w każdej szczelinie. Reklama jest na naszym Facebooku i Twitterze, w naszej poczcie elektronicznej, na billboardach, w autobusach, na wydarzeniach sportowych, w miejscach publicznych, na odzieży, na wyścigach długodystansowych, na małych sterowcach na niebie, w podcastach, w iTunes, zanim film się zacznie, produkty są subtelnie (albo i nie) umieszczone we filmach … wszędzie. Na stronach internetowych jest odbierana jako nieunikniona, a o stronach bez reklam prawie w ogóle się nie słyszy (jest to zupełnie odmienne od Internetu sprzed piętnastu lat, gdy to reklamy pojawiały się rzadko).

Ale wszędobylska reklama nie musi być smutną rzeczywistością. Wydaje się, że w przyszłości będzie ona na tyle inwazyjna i spersonalizowana, że nasze umysły będą skuteczniejszymi celami (prawdopodobnie będzie skierowana ona do siatkówek oka, czy też czołowych płatów kory mózgowej). Ale to nie zawsze tak jest, a my możemy zdecydować, czy chcemy w tym uczestniczyć, czy też nie.

Zaledwie wiek temu, reklama nie była aż tak nachalna. Sto lat temu w ogóle nie istniała (przynajmniej nie w ten sposób, w jaki zwykle ją zwykle rozpoznajemy). Pewnie - zawsze byli ludzie, którzy zachęcali do kupna towarów, ale stało się to całkowicie innym rzędem wielkości.

Nie musimy się podporządkować. Istnieją inne sposoby postępowania. Nie musimy pozwalać korporacjom kontrolować naszcyh umysłów i naszego życia.

Co jest alternatywą? Po pierwsze, musimy pozbyć się konsumpcyjnego nastawienia - myślmy, co jest naprawdę niezbędne, a nie kupujmy przez cały czas. Po drugie, musimy wyobrazić sobie inne możliwości. Jest to trudne, zwłaszcza kiedy szkolono nas, by myśleć pod względem kupowania i sprzedaży, pod względem handlu zamiast pod względem ludzi. Tak, musimy zarabiać na życie, ale zarabianie na życie nie oznacza sprzedawania - znaczy to, że trzeba żyć. Zapomnieliśmy o tym - i właśnie nadszedł czas, by o tym zacząć pamiętać.

środa, 21 września 2011

Minimalista w Nowym Jorku

Byłem w Nowym Jorku tylko parę dni, ale mogę z łatwością powiedzieć, jak by to było chociaż rozważać tutaj minimalizm. Każdy jest niezwykle zajęty i w pośpiechu, moda i zakupy mają kluczowe znaczenie jak nigdzie na świecie, a ruch uliczny i hałas brzmią jak piękne crescendo.

Czy można być minimalistą w Nowym Jorku?

Możesz być minimalistą wszędzie. Jedyne co musisz zrobić, to odrzucić konsumpcjonizm i nauczyć się jak być zadowolonym odrobiną czegoś.

Wydawać by się mogło, że Nowy Jork zmusza ludzi do życia w małych mieszkaniach, ale wydaje się, że wielu z nich próbuje wtłoczyć, wepchnąć olbrzymie ilości zakupów do mieszkania. Zamiast tego, spraw, aby ograniczenie przestrzeni stało się pozytywne: miej tylko niezbędne rzeczy i opróżnij małe przestrzenie z rupieci. Naucz się jak najlepiej je wykorzystywać.

Robienie zakupów jest tutaj sztuką. Ale są tu również inne sztuki do opanowania: na przykład publiczna biblioteka jest jednym z najbardziej zdumiewających wyrazów uznania dla uczenia się, jakie kiedykolwiek widziałem. Sztuka czytania może być praktycznie bezpłatna. Sztuka słuchania, pozostawania w bezruchu, bycia z przyjacielem, bezcelowego spacerowania… wszystko to za darmo.

Wydaje się, że moda zajmuje priorytetowe miejsce w myślach wielu ludzi, ale to wszystko tkwi w umyśle. Spacerowałem w jeansach ze sklepu z używaną odzieżą i zwykłej koszulce cały dzien i nikt nie zdawał się zwracać na to uwagi. Odrzuć konformistyczne wartości i zmuś ludzi, by oceniali Cię na podstawie Twojego talentu, głosu, zaangażowania, a nie Twoich ubrań.

Mnimalistą możesz być gdziekolwiek, ponieważ to znajduje się w sposobie myślenia. Podlegamy wpływom naszego otoczenia, ale sami tez tworzymy nasze środowisko i zawsze mamy wybór. Możesz zwolnić, być zadowolonym z odrobiny czegoś, a także przedkładać działanie i istnienie ponad kupowanie.

środa, 20 lipca 2011

Minimalizm miejski kontra minimalizm wiejski

Często słyszę, że nie mogę praktykować minimalizmu w San Francisco — to jest miasto, jest ono drogie, ludzie są zajęci, itd. Jestem pełen konsternacji, ponieważ to sprawia, iż zastanawiam się, jak musi wyglądać minimalizm według poglądów innych ludzi.

Nie ma jedynego sposobu praktykowania minimalizmu — możesz robić to mieszkając w samochodzie turystycznym, wędrując po całym świecie, mieszkając w maleńkim domu, mieszkając w dużym gospodarstwie, mieszkając gdziekolwiek. Dla mnie minimalizm oznacza radość z prostego życia z moją żoną i dziećmi, uczenie się, jak być zadowolonym bez konieczności kupowania rzeczy przez cały czas, życie z mniejszą ilością dobytku, by mieć więcej czasu na robienie rzeczy, które uwielbiam, korzystanie z przestrzeni w moim życiu.

Mogę robić to wszędzie.

Pewnie, wielu ludzi w miastach (także i w San Francisco). jest zajętych. Nie oznacza to, że i ja muszę być. Wielu ludzi jeździ samochodami w kółko jak opętani przez cały dzień — ale ja chodzę pieszo albo korzystam z transportu publicznego. Wielu ludzi utknęło w życiu, w którym muszą zrobić wrażenie na innych, ale dla mnie jest to mniej istotne.

Mieszkania w San Francisco są drogie, ale poza tym nie muszę wydawać zbyt wielu pieniędzy - przeważnie gotuję dla siebie potrawy z prostych składników, robię zakupy w sklepie z używanymi artykułami, gdy czegoś potrzebuję i chodzę pieszo. San Francisco ma do zaoferowania to, co uwielbiam: środowisko dbające o zdrowie, zgromadzenie niezależnych ludzi, którzy uwielbiają to, co robią, ducha otwartości oraz miłość do natury i sztuki, świetne miejsce, które moje dzieci mogą odkrywać. No i są też Giants.

Jednocześnie, inni zastanawiają się, czy mogą żyć w minimalistyczny sposób w dzielnicach podmiejskich albo małej miejscowości, gdzie nie ma dostępu do dobrej komunikacji miejskiej, i w związku z tym są zmuszeni korzystać z samochodu. Oczywiście możesz: nauczyć się znajdować zadowolenie, pozbywać się niepotrzebnych rzeczy, spędzać czas przy robieniu darmowych albo tanich rzeczy, które uwielbiasz, zamiast robić zakupy. Ponadto, możesz jak najmniej korzystać z samochodu jeśli chcesz, spacerując i jeżdżąc na rowerze, kiedy tylko to możliwe, i wykonując czynności w domu albo w swojej okolicy przez większość czasu. Tak naprawdę, niektórzy ludzie porzucili całkowicie swoje samochody mieszkając na wsi albo na przedmieściach — nawet osoby posiadające dzieci.

Minimalizm nie wymaga jedynego rodzaju środowiska. Nie ma żadnych wymogów koniecznych dla minimalizmu. Praktykuj go jak chcesz, gdziekolwiek chcesz.

czwartek, 7 lipca 2011

Redukowanie

Jedną z rzeczy, które uwielbiam w minimalizmie jest to, że nie widać w nim końca. Nie osiągasz minimum i mówisz: „Zrobione”.

Jest to ciągłe redukowanie. I to jest świetna sprawa.

Dlaczego miałbyś chcieć kontynuować robienie tego, zamiast jedynie zakończyć ten proces? Ponieważ proces redukowania jest tak naprawdę procesem zastanawiania się nad tym "co jest ważne?"

Mamy skłonności do zapominania o tym, co ważne w hałasie i wrzawie codzienności. Potrzebujemy sygnału świadomości, aby naprowadził nas na rzeczy niezbędne, a redukowanie jest tym sygnałem dla mnie.

Istnieją liczne przykłady redukowania – na przykład, regularnie zmniejszam moją kolekcję ubrań. Spojrzę na pokój i usunę niepotrzebne przedmioty. Pousuwam programy na moim komputerze, których nie używam.

Na blogu Zen Habits regularnie zmniejszam ilość elementów graficznych. Kilka lat temu ta strona była uważana za przykład czystego designu, ale od tamtego czasu usunąłem większość elementów.

Ostatnio usunąłem liczne odnośniki w bocznym panelu oraz stopce, a następnie również i zdjęcia. Kiedy się ich pozbyłem, było to niczym wypuszczanie z płuc westchnienia ulgi. Nikt raczej nie miał nic przeciwko – nie było żadnych komentarzy. Uwielbiam, kiedy redukowanie spotyka się z cichą aprobatą. Tak samo na blogu mnmlist, usuwam prawie wszystko oprócz wpisu, który jest tak naprawdę ważny.

Redukowanie to piękny sposób na doprowadzenie rzeczy niezbędnych do perfekcji, aby być ich świadomym każdego dnia. Uważam, że jest to dla nas obecnie konieczne.

wtorek, 14 czerwca 2011

Żyj więcej, potrzebuj mniej

Im bardziej skupiam się na życiu, tym bardziej wydaje mi się, że mniej potrzebuję.

Co oznacza skupiać się na życiu? Jest to zmiana od troszczenia się o dobytek, status, cele i piękne rzeczy … do troszczenia się o rzeczywiste życie. Życie obejmuje: długie spacery, tworzenie rzeczy, rozmawianie z przyjaciółmi, przytulanie się do mojej żony, zabawa z moimi dziećmi, jedzenie niewyszukanych pokarmów, wychodzenie i stawanie się aktywnym.

To jest życie. Nie robienie zakupów, nie oglądanie telewizji, nie jedzenie mnóstwa tłustego i słodkiego jedzenia dla samego utrzymania, ale dla przyjemności, ani też surfowanie po Internecie, czy zamawianie rzeczy online, czy też próbowanie, by stać się popularnym. Te sprawy to nie jest życie – są to konsumpcyjne rozrywki, które przejawiają tendencję do uwikłania nas w nadmierną konsumpcję i bezmyślność.

Gdy skupiam na życiu, wszystkie pozostałe sztuczne potrzeby stają się mniej ważne. Dlaczego potrzebuję telewizji, gdy mogę wyjść na dwór i mogę zwiedzać albo stawać się aktywnym, czy też iść na spacer z przyjacielem? Dlaczego muszę robić zakupy, gdy już mam wszystko, czego potrzebuję – i mogę spędzać z kimś czas lub tworzyć, i potrzebuję niewiele, by to robić.

Te rzeczy, które robię teraz — nie wymagają prawie niczego. Mogę żyć i niewiele potrzebować.

Potrzebując mało otrzymuję mnóstwo zadowolenia … to daje ogromną satysfakcję. Jest to gospodarka zasobami, której nie doświadczyłem nigdy wcześniej.

Obecnie, nie potrzebuję niczego, oprócz moich najbliższych, edytora tekstu, sposobu do wysyłania tego, co tworzę, dobrej książki, niewyszukanych potraw roślinnych, kilku ubrań, by się ogrzać oraz przestrzeni.

piątek, 15 kwietnia 2011

Posiadane rzeczy != bezpieczeństwo

Dla większości ludzi, jedną z najtrudniejszych przeszkód w pozbyciu się tego, co mają, stanowi poczucie bezpieczeństwa, które ich z nimi łączy.

Posiadanie, dla wielu, jest swoistym zapewnieniem tego bezpieczeństwa.

To tylko jedno z wielu emocjonalnych przyzwyczajeń, z którymi ludzie się borykają, jeśli chodzi o dobra materialne. Mimo wszystko, dla sporej części jest to duża bolączka i dopóki sam jej nie stawisz czoła, dopóty, będzie nad Tobą wisiało widmo walki z materializmem.

Parę przykładów problemów z poczuciem braku bezpieczeństwa:

  • Posiadanie szafy pełnej ubrań oznacza, że jesteś przygotowany na każdą ewentualność.
  • Posiadanie wielkiego domu oznacza, że możesz przygotować jakiekolwiek wydarzenie, odpędzić jakąkolwiek pogodę, gromadzić jakiekolwiek dobra i umieścić w nim jakkolwiek dużą rodzinę, która może się pojawić w przyszłości.
  • Posiadanie samochodu oznacza, że będziesz przygotowany w razie potrzeby.
  • Posiadanie schowka pełnego narzędzi oznacza, że możesz naprawić jakąkolwiek usterkę w domu czy w aucie.
  • Posiadanie najnowszego gadżetu (jak np. iPad) oznacza, że jesteś na bieżąco z najnowszymi technologiami i nie grozi Ci los zacofanego dinozaura.
  • Posiadanie jakiegokolwiek urządzenia mobilnego, tzw. "hand-held'a" (np. iPhone'a, Blackberry czy iPad'a) oznacza, że możesz pracować wszędzie i nadal pozostawać w zasięgu innych.

I tak dalej. Większość trzyma swoje dobra z takich (i nie tylko) właśnie pobudek "bezpieczeństwa".

Ale czy rzeczy, które posiadamy naprawdę sprawiają, że czujemy się bezpieczniej, czy jest to tylko iluzja?

Często tak naprawdę nie potrzebujemy tych rzeczy tak bardzo, jak nam się wydaje. Za to, kiedy już je mamy, nie czujemy się tak bezpiecznie, jak byśmy tego chcieli. Weź to pod uwagę:

  • Jeśli przeanalizujesz, jakie ciuchy naprawdę nosisz na przestrzeni całego roku, zauważysz, iż w ogóle nie potrzebowałeś tych, które kupowałeś "w razie czego". Nosiłeś tylko niektóre ubrania...te, które bardzo lubiłeś, albo których bardzo potrzebowałeś. Wyeliminowanie tych dodatkowych ubrań nie będzie miało wpływu na Twoje "bezpieczeństwo".
  • Ludzie z mniejszych domów nie są ulepieni z jakiejś innej gliny. Zmniejszając zagracenie, pozbywają się niechcianych śmieci, zmniejszają długi i stają przed ważnym wyborem, którego muszą dokonać: co zostawić a czego nie.
  • Nie masz auta? Możesz załatwić to, czego potrzebujesz piechotą, na rowerze lub poruszając się środkami komunikacji miejskiej... to idzie w parze z redukowaniem potrzeb. W przypadku prawdziwych sytuacji kryzysowych, mamy ambulans, który i tak jest lepszy, niż wożenie siebie samego.
  • Tak naprawdę nie potrzebujesz najnowszego gadżetu. To czego używałeś dotychczas, będzie nadal spełniać Twoje oczekiwania, a jeśli naprawdę będziesz potrzebował tego unowocześnienia, poczujesz to.
  • Nie musisz być w ciągłym kontakcie ze światem, gdziekolwiek jesteś. Właściwie, był taki czas, gdy nigdy nie byłeś online (nie tak dawno temu) i (uwaga!) przeżyłeś to! Dasz radę wytrzymać godzinę bądź trzy bez komputera.

Rozumiejąc, że dobra materialne nie równają się bezpieczeństwu, odpuść pragnienie posiadania ich.

Pomyśl nad najgorszą rzeczą, jaka może się stać i zapytaj: 1) co możesz zrobić w tym przypadku bez tej rzeczy (Plan B); 2) jak prawdopodobna jest ta sytuacja; i 3) czy ta najgorsza rzecz naprawdę byłaby aż taką tragedią.

Spróbuj zacząć żyć bez posiadania wielu rzeczy, wiedząc, że masz swój Plan B i przekonaj się, czy życie jest naprawdę takie straszne bez iluzji bycia bezpiecznym.

środa, 30 marca 2011

Przeprowadzka do nowego domu

Muszę przyznać, że przeprowadzka do San Francisco nie była tak minimalistyczna, jak miałem nadzieję, że będzie. Myślę, że ogólnie spisaliśmy się nieźle, wszystko przemyśleliśmy, ale jednak pewne aspekty przeprowadzki były definitywnie nieminimalistyczne. Ale jest ok - wszyscy jesteśmy ludźmi i uczymy się na własnych błędach.

Plan byl taki: sprzedać lub rozdać niemal wszystko, co posiadaliśmy. Liczyliśmy na to, że każde z nas zostanie z jednym plecakiem ubrań (do zabrania na pokład samolotu) i jednym pudłem rzeczy osobistych, które zostanie nam przesłane, jak już znajdziemy dom. Cała reszta miała zostać sprzedana podczas wyprzedaży garażowych lub rozdana rodzinie i przyjaciołom, którym mogłaby się przydać lub oddana na cele doboczynne. Wtedy zaczęlibyśmy od zera - kupując tak dużo rzeczy używanych jak to możliwe i jak najmniej zwiększając swój stan posiadania.

Większość poszła zgodnie z planem. Sprzedaliśmy lub rozdaliśmy praktycznie wszystko, co posiadaliśmy. Opróżniając dom, dowiadujesz się, jak niesamowita ilość różnych rzeczy znajduje się w szufladach i szafach - konserwy, woreczki, narzędzia, szczotki, środki czyszczące itp. - i to nawet wtedy, gdy w sercu jesteś minimalistą. Okazuje się, że całkowite opróżnienie domu wymaga dużego nakładu pracy. Zatem nie było tak minimalistycznie, jak miałem nadzieję, ale znowu - nikt nie jest doskonały.

Przeprowadzka tylko z plecakiem była udana. Nie mieliśmy do nadania żadnego bagażu. W praktyce, niemal wszystkie torby niosłem ja i mój najstarszy syn Justin; każdy z nas był obciążony trzema plecakami/torbami. Było OK, choć zdecydowanie męcząco, zwłaszcza kiedy podróż obejmowała lot do Japonii z 9-godzinnym międzylądowaniem, długi lot do Los Angeles i kolejny do San Francisco z absurdalnym zakresem kontroli bezpieczeństwa na każdym przystanku.

Dom znaleźliśmy w przeciągu tygodnia, czyli szybciej niż się spodziewałem. Nie wszystko było jednak minimalistyczne - jeździliśmy po całym mieście (każdego ranka dojazdy z Alamedy, gdzie zatrzymaliśmy się u mojego kuzyna) oglądając domy. Wydaje się, że pośrednicy nie chcą umawiać spotkań z góry, więc każdego ranka musiałem wybierać z Craiglist listę domów, które chcieliśmy zobaczyć i dzwonić tam próbując umawiać spotkania. W pierwszym tygodniu obeszliśmy dookoła różne dzielnice zapoznając się z nimi. Naszą ulubioną została Cole Valley, gdzie też się ostatecznie osiedliliśmy.

Pierwsza noc w nowym miejscu była minimalistyczna jak diabli. Mieliśmy futon, dmuchany materac, kilka poduszek i koców. Kupiliśmy także materiały kuchenne i łazienkowe, i w zasadzie nic więcej. Nasz dom był pusty i zimny (aż do rana nie znalazłem grzejnika).

W pierwszym tygodniu naszego mieszkania tam, obeszliśmy całe miasto próbując zdobyć meble i inne potrzebne rzeczy (naczynia, dywany, itp.). Wiele z rzeczy zdobyliśmy z Craiglist, co jest fajne, ale robi się trudne, kiedy nie ma się samochodu lub ciężarówki. Pogrupowałem odbiory używanych rzeczy w dwugodzinne okresy i wynająłem człowieka od przeprowadzek, aby je ze mną poodbierał. Jednego dnia wynająłem ciężarówkę U-haul. Innego odebrałem dywan, zrolowałem go, przeszedłem tak 10 skrzyżowań i wsiadłem z nim do pociągu. Nie było tak źle.

Rozczarowujące było to, że i tak skończyliśmy na kupieniu znacznej ilości nowych rzeczy - kilku łóżek (jedno mieliśmy używane), materacy, zasłon, dywanów, wyposażenia kuchni i łazienki. Nie lubię tego robić, bo jest to marnotrawstwo zasobów naturalnych, ale nie udało nam się znaleźć używanych rzeczy, które by się nam spodobały. Być może mieliśmy za duże wymagania.

Dzisiaj, jesteśmy już prawie zadomowieni. Nie mamy telewizji, co mi się bardzo podoba, ale biorąc pod uwagę, że nie ja podejmuję wszystkie decyzje, nie wiem jak długo ten stan się utrzyma. Mamy komputery, Internet bezprzewodowy i jedzenie z gospodarstw rolnych. Nie mamy samochodu i nie będziemy mieli, kropka. Nie mamy jeszcze rowerów, ale będziemy mieli. Nasz dom jest dość minimalistyczny, co jest świetne, aby zacząć od zera. Zobaczymy jak długo to potrwa.

środa, 16 marca 2011

Minimalizm kontra strach

Strach powstrzymuje nas przed byciem minimalistami.

Dlaczego trzymamy rzeczy, skoro ani ich nie potrzebujemy, ani też ich nie używamy? Ponieważ obawiamy się, iż moglibyśmy ich potrzebować lub z nich korzystać. Boimy się tego, co mogłoby się zdarzyć, jeśli byśmy się ich pozbyli.

Przez wiele lat miałem samochód, ponieważ martwiłem się sytuacjami kryzysowymi i tym, że nie będę w stanie robić rzeczy, które chciałem lub musiałem robić. Później odkryłem, iż mogę robić wszystko, czego chcę i jeszcze więcej bez samochodu. I że numer alarmowy 911 jest o wiele lepszy w prawdziwie nagłych wypadkach.

Tej zimy w San Francisco było strasznie zimno jak dla wyspiarza takiego jak ja. Kupiłem o wiele więcej rzeczy, niż miałem przedtem (prawie wszystko w sklepach z artykułami używanymi), ponieważ nie wiedziałem, jak żyć w czasie mrozów. Niepewność dotycząca tego, czego nie wiem, poskutkowała tym, iż pozbyłem się strachu wraz ze zwiększeniem mojego dobytku.

Po pierwsze: gdy poznajemy coś lepiej, stajemy się bardziej pewni siebie, że nie potrzebujemy czegoś tak bardzo jak wtedy, gdy myśleliśmy, iż jest to nam niezbędne. Gdy uczę się, jak żyć w zimnie, zaczynam zdawać sobie sprawę, że kilka sprytnych rzeczy jest wszystkim, czego potrzebuję. Kiedy uczę się o podróżowaniu, dowiaduję się, że nie potrzebuję prawie niczego. Gdy dowiaduję się jak pisać blogi, uczę się, że nie potrzebuję ani ogłoszeń, statystyk gości, komentarzy, widgetów, ani też Facebook'owych przycisków.

Po drugie: strachu można się pozbyć za pomocą małych testów. Postaraj się obyć bez czegoś przez chwilę (dzień albo tydzień) i zobacz, co się stanie. Stwierdzisz, że obawy nie są tak uzasadnione jak myśleliśmy.

Po trzecie: czasami stawanie oko w oko ze strachem jest dobrym doświadczeniem. To uczy nas wiele o nas samych i o życiu. Jest to przerażające, ale nas przebudza. Żyj ze strachem i bez zabezpieczenia, i zobacz jak to jest być żywm i nieodizolowanym.

środa, 2 marca 2011

Ku miłości do małości

"Bo widzisz, istotą szczęścia nie jest dążenie do tego, by mieć coraz to więcej, ale wykształcenie umiejętności cieszenia się tym co mamy, jakkolwiek mało by tego nie było." ~Sokrates

W tym jednym, małym wersie Sokrates zawarł jeden z większych problemów naszego nowoczesnego społeczeństwa i zaoferował proste rozwiązanie.

Powiedziałbym, że to było całkiem genialne.

Właściwie wykluczył potrzebę rozwijania tej myśli przeze mnie, ale, z racji tego, że jestem taki uparty, będę kontynuował pisanie. Chciałbym pogadać o umiejętności cieszenia się tym co mamy.

Czy trudno jest cieszyć się mając mniej? Nie, niezupełnie, ale wymaga to zmiany światopoglądu, która z kolei, tak jak wiele innych zmian, wymaga czasu i posiadania zdolności adaptacyjnych.

Jeśli, tak jak ja, lubisz czekoladowe lody, to czy będąc naprzeciwko pełnego ich pojemnika nie chciałbyś zjeść tyle ile wlezie? Wiem, że wielu z nas tak właśnie reaguje, gdy napotykamy różne pyszności.

A co by było, gdyby wystarczyło ci kilka kęsów tych lodów? Z każdym ugryzieniem zatapiałbyś się w smaku, uczuciu zimna, kremowości, czekoladowości. (Tak, jest takie słowo Pani Korekto - właśnie je wymyśliłem.)

Jeśli kochasz ubrania, to czy zamiast kupować ich coraz to więcej w każdy weekend, możesz ograniczyć garderobę do kilku pięknych, wartościowych ubrań, z których to możesz czerpać więcej radości i które możesz nosić częściej?

To samo tyczy się wszystkiego co kochamy...wliczając czytanie i komunikowanie się online (e-mail, Twitter, Facebook, fora). Często mamy obsesję na punkcie ilości. Rozważ, czy nie lepiej czytać tylko wartościowe rzeczy i pożegnać się z blogami czy kanałami Twittera, które nie oferują stabilnego ich przepływu.

Pokochaj proces ograniczania telewizji, filmów, gadaniny, wydawania kasy, kupowania, jedzenia na mieście, niezdrowego żarcia, technologii, konsumpcji, produktywności...chyba łapiesz, co?

Gdy skupiasz się na radości płynącej z posiadania mniej, skupiasz się również na pełnym przeżywaniu danej chwili. Uczysz się wtedy cieszenia się z małości, a jak opanujesz już tą sztukę, to drzwi do szczęścia staną otworem. Wtedy będzie ono zależało już tylko od tego jak bardzo potrafisz docenić rzeczy które masz, jakkolwiek mało by ich nie było.

czwartek, 17 lutego 2011

Nie jestem piwowarem

Ostatnio uczę się trochę o piwach (lubię proces uczenia się) i na stronach z rankingami piw, piwo z Browaru Westvleteren jest na szczycie.

Jest to belgijskie piwo warzone przez mnichów, którzy całkowicie mnie fascynują. Warzą oni najlepsze piwo na świecie, a jednak nie wydaje się, aby ten biznes coś ich obchodził. Chociaż ich piwo zyskało sławę, oni odmawiają podniesienia produkcji w celu zaspokojenia popytu. Odmawiają oni sprzedawania ich piw i nie mają żadnych etykiet na butelkach. Wcale się nie reklamują i nie pozwalają na wywiady, czy też wycieczki po ich browarze — możesz zwiedzić centrum dla gości po drugiej stronie ulicy, ale oni nie chcą, by ich niepokojono. Możesz jedynie jednorazowo kupić dwie skrzynki i musisz jechać do ich browaru, by je kupić — i jedynie po uprzedniej rezerwacji telefonicznej.

Są szaleni, ale uwielbiam ich. Nie interesują się zarabianiem pieniędzy, sławą, czy też osiągnięciami. Chcą jedynie być mnichami.

Z okazji poświęcenia ich nowego browaru Ojciec Abbott powiedział: „Nie żyjemy jednakże 'dla' naszego browaru. To musi być dziwne dla ludzi biznesu i trudne do rozumienia, że nie wykorzystujemy naszych rynkowych aktywów, tak bardzo jak możemy".

Dalej mówił: „Nie jesteśmy piwowarami. Jesteśmy mnichami. Warzymy piwo, by móc sobie pozwolić na bycie mnichami.”

Popieram go.

Nie jestem blogerem. Nie jestem żadnym autorem. Jestem prostym człowiekiem, który cieszy się prostym życiem z rodziną. Piszę, by móc pozwolić sobie na prowadzenie tak prostego życia.

środa, 2 lutego 2011

Pięć prostych kroków, by uporządkować swoją szafę

Poskramianie szafy pełnej rupieci może być straszne.

Jest to przytłaczające, i wyobrażamy sobie, iż byłby to wyczyn na miarę Herkulesa, zajmujący tygodnie, jeżeli nie dekady.

Jednakże nasze umysły trochę przesadzają. Porządkowanie szafy nie musi być tak przerażającym albo żmudnym procesem.

Poniżej przedstawiam wskazówki, jak łatwo tego dokonać. Proszę zauważyć: nie zamierzamy nauczyć Cię jak uporządkować twoją szafę. Zamierzamy nauczyć Cię jak opróżnić ją ze wszystkiego, oprócz rzeczy niezbędnych. Więcej możesz przeczytać we wpisie: Minimalizm jest końcem organizowania. Zatem nie otrzymasz listy modnych pojemników z przegródkami do szafy w celu ich zakupienia. Będziemy sprzedawać i ofiarowywać, a nie kupować.

  1. Przeznacz trochę czasu i zdobądź kilka pudeł. Możesz potrzebować dwóch godzin. Albo kilku, jeśli twoja szafa jest olbrzymia. Przeznacz na to wieczór, jeżeli masz wtedy czas, albo pół dnia w czasie weekendu. Przygotuj pudła. Możesz potrzebować pół tuzina albo więcej, w zależności od tego ile masz rupieci.
  2. Wyjmij wszystko i ułóż na stercie. Wszystko. Ewentualnie, mógłbyś postanowić, aby robić jedną część naraz, co może być mniej przytłaczające — ale to będzie wymagało kilku dodatkowych kroków, gdyż będziesz musiał je powtarzać dla każdej części. Tak czy owak każdy sposób działa.
  3. Szybko posortuj rzeczy na trzy sterty. Nie guzdraj się lub nie bądź niezdecydowany. Masz tutaj do wyboru: „zatrzymać”, „wyrzucić” albo „być może”. Sterta „być może” jest jedynym sposobem, jeśli naprawdę, naprawdę trudzisz się nad podjęciem decyzji — odłóż te rzeczy do pudła, przechowaj je przez sześć miesięcy, i pozbądź się ich po tym czasie, jeśli nigdy ich nie potrzebowałeś. Sterta przeznaczona do zatrzymania jest dla rzeczy, które naprawdę uwielbiasz i rzeczywiście używasz — jeśli nie używałeś ich przez sześć miesięcy, odłóż je na stertę, która jest do wyrzucenia. W porządku, dwanaście miesięcy dla ubrań sezonowych (takie jak płaszcze zimowe). Jeśli masz trudności z pozbywaniem się rzeczy z sentymentalnych lub innych emocjonalnych powodów, zobacz wpis: Jak pozbyć się posiadanych rzeczy.
  4. Uprzątnij wszystko, a następnie odłóż stertę, którą zamierzasz zatrzymać. Ok, wszystko posortowane? Wyczyść dobrze szafę. Włóż stertę, którą zamierzasz zatrzymać do szafy (chyba, że coś ma swoje miejsce gdzie indziej). Ułóż ją starannie, w sposób zorganizowany. Nie musi to trwać długo. Jeśli możesz, zostaw trochę miejsca między rzeczami.
  5. Zajmij się natychmiast pozostałymi stertami. Weź stos „być może” (mam nadzieję, że utworzona przez Ciebie sterta jest mała) i włóż go do jednego lub dwóch pudeł. Opatrz je etykietą z napisem „być może” z dzisiejszą datą. Przechowaj to gdzieś poza zasięgiem wzroku, i nie otwieraj przez 6 miesięcy. Pozbądź się tych rzeczy po tym okresie. Następnie weź stos przeznaczony do wyrzucenia, i włóż go do pudeł — są to rzeczy, które przeznaczysz na cele dobroczynne, dasz przyjaciołom lub sprzedasz na wyprzedaży rzeczy używanych albo na eBay. Wyrzuć te przedmioty, które rzeczywiście są śmieciami albo mogą zostać powtórnie przetworzone.
  6. (Opcjonalnie) Oddychaj i pław się w chwale twojej pięknej, nowej, minimalistycznej szafy. Wypij filiżankę kawy albo herbaty, i tylko podziwiaj. Taka minimalistyczna, taka czysta. Taka śliczna!

Jeszcze parę wskazówek:

  • Utrzymuj podłogi tak czyste, jak to możliwe. Jeszcze lepiej, jeśli mógłbyś utrzymywać je w całkowitej czystości. W ten sposób znacznie łatwiej się je czyści i wyglądają na dużo mniej zagracone.
  • Etykietuj pojemniki. Czyste pojemniki są najlepsze, ale etykiety są dobre (właściwie taśma i marker są dość dobre), ponieważ łatwo możesz znajdować rzeczy.
  • Porządkuj ubrania według kolorów, jeśli jesteś tak analityczny jak ja. Wyglądają one na bardziej uporządkowane.
  • Jeśli wciąż posiadasz zbyt wiele rzeczy, jeszcze bardziej zmniejsz ich ilość. Zawsze znajdzie się więcej rzeczy, których możemy się pozbyć po początkowej czystce.

Post zainspirowany przez @paula_heard.

środa, 19 stycznia 2011

Ograniczenie

Co by się zdarzyło, gdyby ceny paliwa nagle stały się nie tylko wysokie, ale i absurdalne? Co gdyby paliwo osiągnęło cenę 20 dolarów za galon?

Pojęcie jeżdżenia wszędzie samochodem nagle wyglądałoby na szalone. Jeździmy daleko i często, ponieważ benzyna jest stosunkowo tania. Jeśli jednak byłaby ona kosztowna, więcej spacerowalibyśmy i jeździlibyśmy na rowerze. Podwozilibyśmy się i wynajmowalibyśmy samochody. Pracowalibyśmy, robilibyśmy zakupy, jedlibyśmy i składalibyśmy wizyty ludziom mieszkającym niedaleko naszych domów. Bylibyśmy zdrowsi, ponieważ jeździlibyśmy mniej. I musielibyśmy pracować mniej, by utrzymywać koszty jazdy.

Pojęcie przewożenia wszystkiego wszędzie, również wyglądałoby na szalone. Dziś mamy paczki, które są dostarczane do nas przez cały czas. Żywność i towary cały czas są przewożone na całym świecie. Ale to wymaga dużej ilości paliwa — a jeśli paliwo byłoby drogie, zrezygnowalibyśmy z tych działań. Zamiast tego kupowalibyśmy żywność i towary w okolicy. Nawet moglibyśmy zacząć uprawiać nasze jedzenie sami — to nie jest tak naciągane pojęcie, gdy bierzesz pod uwagę, ilu obecnie ludzi zaczyna hodować własną żywność w miastach i dzielnicach podmiejskich.

Pojęcie ogrzewania i ochładzania całych naszych (olbrzymich) domów również stałoby się szalone. Dziś ogrzewamy 100% naszych domów, kiedy jest zimno, nawet jeżeli zajmujemy tylko niewielki procent ogrzanego obszaru. Ale co, gdybyśmy wprowadzili japoński pomysł posiadania niewielkiego grzejnika z kocem, wokół którego rodziny siedzą by się ogrzać? Albo kąpiel rodzinna, która jest ogrzana zamiast ogrzewania całego domu? Jest wiele pomysłów, które moglibyśmy wymyślić dla ogrzewania domu, a które byłyby wydajniejsze.

Alternatywne źródła energii stałyby się ważniejsze. Ludzie podróżowaliby mniej i zaczęliby poznawać lepiej ich pobliskie obszary. Ludzie zaczęliby spacerować po okolicach i poznawać ich społeczność. Wyobraź to sobie.

I to jest paradoks: paliwo już jest niewiarygodnie drogie — właściwie nie płacimy całkowitej ceny przy dystrybutorze paliwa. Płacimy za to później poprzez koszty naszego zdrowia, naszych społeczności, naszego środowiska. Zapłacimy za to później, kiedy wzrastający koszt zanieczyszczania naszej ziemi i ogrzewania naszego klimatu zacznie powodować ogromne straty.

czwartek, 6 stycznia 2011

Rezygnacja z zaspokajania sztucznych potrzeb

Nasze życie pełne jest rzeczy, które musimy zrobić. Do czasu kiedy przyjrzymy się im bliżej.

Pomyśl o tym, jakie możesz mieć potrzeby: sprawdzanie e-mail'a co 15 minut, opróżnianie skrzynki odbiorczej, czytanie wszystkich twoich blogów, utrzymywanie czegoś w perfekcyjnym stanie lub ubieranie się do pracy zgodnie z ostatnimi trendami. Potrzeba zadręczania dzieci pierdołami, kontrolowania swoich współpracowników, spotykania się ze wszystkimi którzy tego chcą, bycia coraz to bogatszym lub posiadania fajnego samochodu.

Skąd się biorą te potrzeby? Są totalnie wymyślone.

Czasami potrzeby są tworzone przez społeczeństwo: jesteś zobowiązany pracować do 21:00 lub nosić nieskazitelne garnitury, bo branża w której pracujesz tego wymaga. Twoja dzielnica ma pewne standardy i jeśli twój trawnik nie jest bez zarzutu a na podjeździe nie stoją dwa BMW, będziesz osądzony. Jeśli nie masz najnowszego iPhone'a, nie masz swojego symbolu statusu i tracisz szacunek u świrusów-gadżetomaniaków, co sprawia, że będziesz zazdrościł go tym, którzy go mają.

Czasami potrzeby są tworzone przez nas samych: czujemy silne pragnienie ciągłego sprawdzania e-maili, czytników RSS, portali informacyjnych, wiadomości tekstowych lub naszego konta na Twitterze, pomimo tego, że nie poniesiemy żadnych reperkusji w pracy czy wśród znajomych, jeśli nie będziemy na bieżąco. Chcemy mieć idealnie posłane łóżko, nawet jeśli nikogo to nie obchodzi. Chcemy zrobić listę życiowych lub tegorocznych celów i osiągnąć każdy z nich, nawet jeśli nic złego się nie stanie, gdy nie uda nam się osiągnąc większości z nich.

Oba typy tych sztucznie stworzonych potrzeb można wyeliminować. Wystarczy tylko chęć odpuszczenia.

Zbadaj jedną z nich i zapytaj się siebie dlaczego jest ona taka ważna. Spytaj również, co by się stało gdybyś ją odpuścił. Jakie korzyści by to przyniosło? Czy miałbyś więcej czasu i miejsca by się skoncentrować i tworzyć lub mniej stresu i mniej rzeczy które codzień byś musiał odptaszkowywać? Jakie negatywy by z tego wynikły — lub mogłyby wyniknąć? Jak prawdopodobne jest to, że tak właśnie będzie? Jak byś zareagował, żeby je zneutralizować?

Te potrzeby są stworzone przez nasze obawy i im bardziej jesteśmy szczerzy w stosunku do nich, tym lepiej. Staw czoła obawom i daj sobie czas na przetestowanie idei — pozwól sobie odpuścić to pragnienie, ale tylko na godzine lub dzień. Tylko na tydzień. Jeśli nic złego się nie stanie, kontynuuj testowanie i w ten sposób, powoli przekonasz się, że ta potrzeba nie była tak naprawdę potrzebą.

Odpuszczanie może być przyjemne, pozatym, dzięki niemu uwalniasz siebie.